– I Plemiona go nie opuściły? – wyszeptała w końcu.

– i Plemiona go nie opuściły? – wyszeptała w końcu. – Niektórzy prawie że to uczynili – powiedział Kevin z wielkim gniewem. – Niektórzy ze Starego Ludu z walijskich wzgórz rzeczywiście wrócili do domu, kiedy wzniesiono sztandar z krzyżem. Król Uriens nie mógł ich powstrzymać. A jeśli chodzi o resztę, cóż, wiedzieliśmy, że tamtego dnia Saksoni mają nas. Mogliśmy albo razem z Arturem i jego rycerzami wyruszyć do bitwy, albo do końca swoich dni żyć w saksońskiej niewoli, to była niejako owa wielka bitwa, którą wcześniej przepowiadano. A on miał święty miecz Ekskalibur ze świętych regaliów. Tak jakby sama Bogini wiedziała, że w kraju rządzonym poprzez Saksonów dodatkowo gorzej by jej się działo, bo gdy poszedł do walki, Bogini dała mu zwycięstwo... – Kevin zaproponował Morgianie resztkę wina, a kiedy potrząsnęła głową, osuszył flaszkę. – Viviana może przybyć z Avalonu, by oskarżyć go o krzywoprzysięstwo – powiedział – ale wzdraga się zrobić to przed wszystkimi jego ludźmi. Tak więc to ja jadę do Kamelotu, by mu oznajmić o ślubach. Jeśli mnie nie posłucha, to Viviana przysięgła, że sama przybędzie do Kamelotu w dniu, kiedy wszyscy ludzie przedstawiają swoje skargi, Artur niejako przyrzekł, że w Zielone Świątki sam ich wysłucha i okaże się rozsądzał. i wtedy, powiedziała Viviana, stanie przed nim jako zwykła poddana i zażąda od niego wypełnienia przysięgi, i przypomni mu o tym, jaki los czeka tych, którzy łamią swoje słowo. – Niech Bogini sprawi, by Pani Jeziora nigdy nie musiała się aż tak poniżać – powiedziała Morgiana. – Ja tam przemówiłbym do niego z gniewem, a nie spokojnymi słowami, lecz to nie ode mnie zależy – odparł Kevin i wyciągnął dłoń. – Czy pomożesz mi się podnieść? analizuję, że mój koń uniesie nas oboje, a jeśli nie, to gdy dojedziemy do miasta, musimy ci kupić konia. Byłbym szarmancki jak sam Lancelot i oddał ci swego rumaka, ale... – Pokazał na swe kalekie ciało. Morgiana pomogła mu stanąć. – Jestem silna, mogę iść pieszo. Jeśli już musimy coś wybierać, to raczej buty i nóż dla mnie. Nie mam przy sobie ani monety, następnie zwrócę ci wszystko. – Jesteś moją siostrą z Avalonu, to, co moje, należy i do ciebie, takie jest prawo. Między nami nie ma mowy o zapłacie. Morgiana poczuła, jak rumieni się ze wstydu, że Kevin w taki sposób musiał jej przypominać jej swoje śluby. Zaprawdę, jestem nie z tego świata. – Pozwól, że pomogę ci dosiąść konia. powinno stał spokojnie? – Gdyby nie – uśmiechnął się Kevin – to nieduży byłby dla mnie z niego pożytek w takich podróżach, jakie ja samotnie odbywam. Ruszajmy, chcę jutro dotrzeć do Kamelotu. W miasteczku położonym między wzgórzami znaleźli szewca, który naprawił buty Morgiany, i kupili stary miedziany sztylet. Człowiek, który im go sprzedał, powiedział, że od okresu wielkiej bitwy w tej krainie podobne rzeczy są na sylwetkę złota. Kevin kupił jej też porządny płaszcz, mówiąc, że z tego łachmana, który znalazła w spalonej farmie, ; nawet zrobić derki na siodło. Przystanek mimo wszystko szczególnie ich opóźnił, a kiedy znów znaleźli się na drodze, rozpoczął padać śnieg i szybko się ściemniało. – Powinniśmy byli zostać w tym mieście – powiedział Kevin. – Mogłem za swoją muzykę dostać nocleg i kolację dla nas obojga. Sam mogę spać w szałasie albo pod murem, owinięty w płaszcz, ale nie Pani Avalonu. – Skąd wiesz, że nigdy tak nie spałam? – spytała Morgiana. – Wyglądasz, jakbyś ostatnio sypiała w taki sposób aż nazbyt często. – Zaśmiał się, patrząc na nią. – Lecz choćbyśmy nie wiem jak pospieszali konia, dziś wieczór nie dojedziemy do Kamelotu, musimy się rozejrzeć za schronieniem. Po jakimś czasie poprzez coraz gęściej padający śnieg dostrzegli ciemny kształt