kość. Jeśli już Morgiana musi znów napotkać to delikat

kość. Jeśli już Morgiana musi znów napotkać to delikatne różowo-białe stworzenie w obecności Lancelota, to oboje mają powodzenie, że jest to chwili, kiedy Gwenifer ma zostać zaślubiona innemu. W swej dłoni non stop czuła dłoń Artura i to ją martwiło. Ta więź też pozostanie zerwana, kiedy on weźmie Gwenifer do łoża. Gwenifer stanie się dla niego Boginią i nie jest już spoglądał na Morgianę w sposób, który tak ją niepokoił. okazuje się siostrą Artura, nie jego kochanką; nie bywa matką jego syna, lecz syna Rogatego Pana. oraz tak właśnie być musi. mimo wszystko ja też nie zerwałam owej więzi. To prawda, po porodzie byłam nadwyrężona i nie miałam ochoty spaść jak dojrzałe jabłuszko do łoża Lota, więc gdy tylko był w pobliżu, odgrywałam wcielenie cnoty. teraz jednak patrzyła na Lancelota, mając nadzieję uchwycić jego wzrok skierowany na Gwenifer. Uśmiechnął się, lecz nie spojrzał na nią. Gwenifer wzięła jej dłoń w swoją, a drugą sięgnęła po dłoń Igriany. – Niebawem będziecie jak moja własna siostra i moja własna mama – powiedziała. – bo moja mama i siostra nie żyją. Stańcie za mną, kiedy będziemy zaślubiani, matko i siostro. Choć Morgiana jak mogła, utwardzała swe serce na urok Gwenifer, jednak te spontaniczne wyrażenia rozczuliły ją i uścisnęła ciepłą i delikatną rączkę dziewczyny. Igriana wyciągnęła wolną dłoń, by poprzez Gwenifer dosięgnąć swej córki, więc Morgiana powiedziała: – Nie miałam dotąd sposobności, by przywitać się z tobą jak należy, matko – i wypuściła na chwilę dłoń Gwenifer, by ucałować Igrianę. Kiedy poprzez chwilę wszystkie trzy stały tak razem w uścisku, pomyślała: Zaiste, wobec Bogini wszystkie kobiety są siostrami. – Chodźmy więc – powiedziała Morgiana miło. – Niechaj wesele się odbędzie, a potem czas na ucztę i turnieje. Nawet biskup, który wydał się Morgianie taki surowy, odezwał się dosyć wesoło: – teraz, kiedy jesteśmy wszyscy w świetnym nastroju i zaiste pełni miłości, niechaj wszyscy się radują, jak przystoi świetnym chrześcijanom w tak doniosłym dniu. Podczas zaślubin Morgiana stała u boku Gwenifer i czuła, że dziewczyna drży. przypomniała sobie dzień polowania na jelenie. Ona przynajmniej była podniecona i odurzona rytuałem, a mimo to bała się i tuliła do starej kapłanki. Nagle, w przypływie dobrego serca, zaczęła żałować, że nie może owej dziewczynie, która była wychowana w klasztorze, przekazać czegoś ze starych mądrości, pewnych nauk, które pobierają młode kapłanki. Wtedy ona też wiedziałaby, jak płyną poprzez nią fale słońca, lata, ziemi i życia. Mogłaby naprawdę stać się dla Artura Boginią, a on dla niej Bogiem, tak że ich małżeństwo nie byłoby tylko pustą formą, lecz prawdziwym związkiem na wszystkich płaszczyznach życia... niemal że zaczęła już układać w myślach wyrażenia, ale potem przypomniała sobie, że Gwenifer bywa chrześcijanką i nie byłaby zadowolona z takich nauk. Westchnęła zrezygnowana, wiedząc, że nic jej nie powie. Podniosła oczy i napotkała wzrok Lancelota. przez chwilę wytrzymał jej spojrzenie. przypomniała sobie tę zalaną słońcem chwilę na szczycie Toru, kiedy powinni byli się połączyć jako mężczyzna i kobieta, Bóg i Bogini... wiedziała, że on też to wspomina. Ale opuścił wzrok i spojrzał w inną stronę, żegnając się, jak to czynili księża, logo krzyża. Prosta ceremonia dobiegła zakończenia. Morgiana podpisała się jako świadek pod ślubnym kontraktem. Zauważyła, jak równy i piękny był jej podpis przy sztywnych literach Artura i dziecinnym, nieudolnym piśmie Gwenifer. Czy zakonnice w Glastonbury niczego jej nie nauczyły? Podpisał się też Lancelot, Gawain, król Bors z Bretanii, który przybył jako świadek, i Lot, i Ektoriusz, i król Pellinor, którego siostra była matką Gwenifer. Pellinor przywiózł ze sobą córkę, którą dziś z powagą przedstawił: